Jak nie stracić radości pomimo niespełnionych (jeszcze) marzeń?
„Przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, spełnione pragnienie jest drzewem życia” Prz 13, 12
Słowo „przewlekłe” kojarzy mi się z chorobą. Cierpienie. Porażka. Walka. Nieustanna, bolesna, niekończąca się… Biblia mówi, że „przewlekłe czekanie rani duszę”. W przekładzie hiszpańskim jest napisane, że „przewlekłe czekanie jest torturą serca”
Mocne słowa. Może trochę niewygodne. Tak bardzo wbrew gotowym scenariuszom, tudzież cukierkowym radom: „Nie martw się”, „Jesteś jeszcze młoda”, „Powinnaś zrobić to i to”, „Powinnaś czuć to i to”
A zatem jak nie stracić cierpliwości? Jak żyć pełnią życia, wbrew niespełnionym (jeszcze) marzeniom? Jak poradzić sobie z bólem serca? A może jak oczekiwać… z radością?
Mogę rozpaczliwie kręcić się wokół marzeń, żyjąc nadzieją o lepszym jutrze… w iluzji, że one mnie uszczęśliwią. Mogę popaść w desperację i uczynić ze swych pragnień bożka, który zacznie mnie niszczyć. A potem stracić sens życia i ufność, że „Gdy będę starać się najpierw o Królestwo Boże, wszystko będzie mi dane” (por. Mt 6, 33).
Mogę poddać się, stracić nadzieję i radość życia. A potem obrazić się na Boga i dojść do wniosku, że marzenia się nie spełniają. Mogę uwierzyć pokusie, że Pan o mnie zapomniał. Że nie warto się modlić, nie warto prosić, nie warto walczyć. A potem porzucić swoje pragnienia, pogrążyć się w smutku i rozpaczy. Wybrać przeciętność i nie walczyć o więcej. Przestać żyć z pasją i zapomnieć o tym, że jestem stworzona do szczęścia. Albo uciec na koniec świata, żyjąc w iluzji, że może tam mi się ułoży.
Ból czekania i tęsknoty genialnie oddają słowa Piotra Roguckiego, który śpiewa w jednej ze swoich piosenek: „Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas (…)” Straszne słowa, jak bardzo prawdziwe i smutne. Zawsze, gdy Bóg przestaje być najważniejszy, gdy nie wystarcza mi Jego miłość, gdy moje serce jest interesowne, gdy się poddaję… gorzknieje moja s ł o d y c z.
Ale mogę też (wbrew wszelkiej nadziei) ogłosić DZIŚ zwycięstwo nadziei! Zwycięstwo radości. Zwycięstwo wiary. Nie muszę uciekać od bólu, nie muszę udawać przed całym światem, że mam się dobrze. Mogę opowiedzieć Bogu swoje serce. Mogę być sobą. Mogę powstać i znów zacząć walczyć! O siebie, o miłość, o wiarę. Mogę ufać, że moje porażki obiecują (!) wielką radość! Bo przecież „Ci, którzy płaczą, będą się weselić!” Ps 126, 5. Ufam, że obietnica spełnienia wypełni się w Bożym czasie. Że wszystko jest możliwe!
Akceptuję rzeczywistość i cieszę się tym, co mam. Zamiast pogrążyć się w złym duchu zwątpienia, mogę usłyszeć cichy szept nadziei mojego Anioła. Mogę szybko odrzucić oskarżanie i szemranie na Boga. I zazdrość, że wszyscy wokół (!) cieszą się tym, czego ja tak bardzo pragnę! (A może pragnę za bardzo?) Mogę wybrać radość i wdzięczność. Mogę radować się w Panu. Mogę żyć w Duchu Świętym! Czekając… mogę przestać czekać! Cierpiąc… mogę być szczęśliwa!
Pięknie podsumowuje to John Eldridge w jednej z moich ulubionych książek „Podróż pragnień”: „W przeżywaniu tęsknoty ból nabiera słodyczy, jeśli tylko pozwolimy mu, by ciągnął nasze serca z powrotem do Domu”
A więc ból może nabrać słodyczy? (sic!) Ale tylko wtedy, gdy biegnę do Maryi. Gdy zanurzę go w Krwi Chrystusa. Gdy moje serce pragnie, by wypełniła się Jego wola. Gdy słucham dobrych natchnień Ducha Świętego. I odważnie idę za nimi. Dlatego pomimo długiego czekania, nie porzucam swoich wielkich marzeń! Pielęgnuję je i wierzę, że Bóg spełni pragnienia mojego serca. Złe myśli, zniechęcenie i zwątpienie ucinam mieczem Słowa. Słowem obietnicy. Słowem pocieszenia i ratunku. Uczę się walczyć. Uczę się cierpliwości, wolności i wdzięczności. I pokory, że wszystko ma swój czas. Sama robię tyle, ile jestem w stanie uczynić, w kierunku spełnienia mojego marzenia, a resztę oddaję Bogu. Ostatecznie wszystko jest darem. Pozwalam Mu działać, bo obiecuje przecież, że „On SAM będzie działał” Ps 37, 5. Zachęca, bym była bogata w nadzieję. Oraz bym „radowała się w Panu, a On spełni pragnienia mojego serca” Ps 37,4
Pięknie jest umieć czekać. Przecież najpiękniejsze chwile to te najbardziej wyczekane. Proste, zwyczajne. Czasem wymarzone. Słodkie owoce. Ciche cuda.
„Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie” Syr 1, 23
Ty też na coś czekasz?…
Walcz! Oczekuj dobra. Oczekuj spełnienia! Złóż swoje marzenia w sercu Maryi – Tej, której Wszechmocny uczynił wielkie rzeczy! Zaufaj. Żyj Bożym Słowem. Ciesz się życiem! Uśmiechaj się do pięknych wspomnień. Wracaj do spełnionych marzeń. Dziękuj za wszystko.
Kochaj. Śpiewaj. Tańcz. Mów o swoich marzeniach. Nigdy nie trać nadziei. Ale nie zapomnij ŻYĆ! Tu i teraz. Cieszyć się każdą chwilą. Zachwycać się pięknem. Doceniać każdy oddech.
fot. Hanna Banaszak – Fotografia