Magiczne Święta? To złe określenie…
A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu.
Ewangelia św. Mateusza 12:36
Ostatnio dręczy mnie pytanie. Co mianowicie oznacza przymiotnik: „magiczna, magiczne” w odniesieniu do spraw związanych ze Świętami Bożego Narodzenia? Dostałem już kilka życzeń ze sformułowaniem: „magiczne Święta”, słyszałem to określenie w telewizji i w programie radiowym, widziałem je wydrukowane na różnych plakatach i ulotkach reklamowych w sklepach i na ulicach. Coś mi od początku nie brzmiało w takim użyciu słów…”
Wśród słów, które najczęściej pojawiają się w przestrzeni publicznej w kontekście Święta Bożego Narodzenia, jest rzeczownik „magia” oraz przymiotnik „magiczny”.
W przekazach medialnych, wypowiedziach znanych postaci czy reklamach wciąż można usłyszeć powtarzające się w kółko twierdzenia o „magii świąt”, „magicznej aurze wigilijnej wieczerzy” czy „magicznym czasie Bożego Narodzenia”.
Otóż nie ma nic dalszego od chrześcijaństwa niż magia, która jest przejawem okultyzmu, a w najgłębszej warstwie – idolatrii.
Kościół od początku swego istnienia surowo potępiał takie praktyki, co widać choćby w Dziejach Apostolskich, w których opisane zostały postaci Szymona Maga czy Elimasa z Pafos.
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie: „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka” (2117).
W cytowanym fragmencie katechizm potępia też czary. W mediach zaś często można usłyszeć zdania, że święta Bożego Narodzenia to „zaczarowany czas”, że „mają swój niepowtarzalny czar”, „roztaczają czarowną atmosferę”, „pozostawiają czarujące wspomnienia”.
Myślę, że ci, którzy używają takich słów, nie rozumieją ich w pierwotnym, właściwym sensie.
Nie łączą owych wyrażeń z pojęciami magii i czarów w znaczeniu katechizmowym. Dla nich są to raczej synonimy czegoś cudownego, nadzwyczajnego, niepowtarzalnego, urzekającego, nastrojowego czy zachwycającego.
Odnosi się wrażenie, jakby „magiczność” oderwała się całkowicie od swojego rzeczywistego desygnatu i poszybowała w odległe rejony.
W sumie to nic dziwnego – w historii wiele słów zmieniało swoje znaczenia.
Przykładem takiej metamorfozy, która dokonała się niedawno w niezwykle krótkim czasie, jest choćby kariera przysłówka „strasznie”. Kiedyś używany on był głównie w negatywnych kontekstach, zamiennie z takimi słowami, jak np. „straszliwie”, „potwornie” czy „okropnie”. Dziś natomiast coraz częściej można usłyszeć, że ktoś jest „strasznie miły”, atmosfera była „strasznie sympatyczna”, nie mówiąc już o wyznaniach w stylu „strasznie cię kocham”.
Co wobec tego zrobić ze słowami „magia” i „czar” w kontekście chrześcijańskich świąt?
Czy pogodzić się z dominującymi procesami semantycznymi, jak z czymś, czego nie da się zatrzymać, czy może podjąć z nimi walkę?
Sądzę, że nie jest przypadkiem, iż te nie-adekwatne do sytuacji sformułowania pojawiają się w czasach sekularyzacji, gdy ludzie przestają rozumieć znaczenie Bożego Narodzenia, gdy nie pojmują, co tak naprawdę wydarzyło się ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem. Używają niewłaściwych słów, ponieważ nietrafnie rozpoznają rzeczywistość.
Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby dotarcie do przyczyn, a nie zaradzanie skutkom.
Optymalne wyjście to, oczywiście, ewangelizacja, która pomogłaby nie tylko zrozumieć sens świętowania, lecz także wejść w jego głębię i duchowo przeżyć to wydarzenie. Tak naprawdę wystarczyłaby jednak tylko odrobina elementarnej wiedzy religijnej, która pozwoliłaby uchwycić istotę chrześcijaństwa, by nie używać wobec niego niestosownych wyrażeń.
Mimo szerzącej się ignorancji nie powinniśmy poddawać się tej fali. Należy dbać o właściwy sens słów.
Inaczej stopniowo oswajamy siebie i innych z przeświadczeniem, że magia to w sumie nic złego, skoro składa się na atmosferę świąt Bożego Narodzenia.
Zatem mówienie o „magicznych świętach” to bzdura i herezja.
Nie powtarzajmy bezmyślnie tego !
Święta nie są „magiczne”