Owiany tajemnicą, pachnący nadzieją…
Z dnia 7 grudnia 2020
0

Nie lubię kiczowatych obrazów i figurek. Podobnie jak nie lubię „bajkowego” Bożego Narodzenia. To iluzja, w którą zdaje się, wierzą wciąż nie tylko dzieci.
Myślę, że świat naiwnie tudzież nieświadomie przyzwyczaił się do prezentów, filmów, słodkich kolęd, z Last Christmas w tle.
Chrześcijanie przyzwyczaili się nawet do tych samych czytań w Kościele, szopki, żłóbka, czy wielkich cudów zapisanych na kartach Biblii.
W wigilię życzymy sobie często samych sukcesów, szczęścia, dobrych mężów i żon (najlepiej od razu świętych), żadnych problemów, jakby Boże Narodzenie miało je magicznie usunąć z planety. (Bardziej) wierzący chrześcijanie pragną naśladować Świętą Rodzinę, a przy pierwszych trudnościach wątpią i poddają się. Przestają żyć Słowem Bożym.
Zupełnie jakby nie dostrzegali cierpień i niepojętych trudności w życiu Józefa, Maryi i Jezusa.
Czy naprawdę zdajemy sobie sprawę z czym wiąże się marzenie naśladowania Świętej Rodziny?
Bo przecież (prawdziwe) Boże Narodzenie ma w sobie coś dramatycznego.
Niepojętego, niezrozumiałego dla przeciętnego zjadacza chleba.
To damat, że Syn Boży rodzi się w żłobie, w zimnie, brudzie, być może ze zwierzętami. Nieprzyjęty, odrzucony Emmanuel. Bezbronny Książę Pokoju.
To dramat, że święta Rodzina wędruje i pokonuje nieludzkie kilometry, że tyle niewinnych dzieci zostało zamordowanych, tyle rodziców zrozpaczonych, tyle łez wylanych.
Dramat prześladowania i niezrozumienia wśród bliskich.
Dramat, że Bóg Józefowi wcześniej (choćby dzień, godzinę, minutę) nie powiedział o ciąży Maryi, co doprowadziło Go zapewne do granic ludzkiej wytrzymałości, rozdartego serca na pół i heroicznej decyzji.
(A także tym samym do najczystszej formy miłości – chcę twojego dobra, możesz odejść.)
To jest naprawdę po ludzku dramat.
Owiany tajemnicą, pachnący nadzieją… zapowiadający zwycięstwo.
Wielką miłość.
I spełnienie Bożych Obietnic.
- Reklama -