Teologia Ciała
Z dnia 3 marca 2020
0

Żyjemy w świecie pełnym paradoksów. Jesteśmy przesyceni seksem, a równocześnie spragnieni czułości i czystego dotyku. I głodni miłości. Są osoby, które nie mają żadnych zahamowań, i traktują seks jako największe spełnienie, bez którego nie da się żyć. I są wciąż tacy, którzy w seksualności widzą diabła.
Większość osób myśli, że gdy rozpala się w nich pożądanie, mają tylko dwie możliwości: ZASPOKOIĆ je, albo STŁUMIĆ.
To dramat grzechu oraz skutki tego, co wyrządził nam jansenizm.
W XVII wieku francuski biskup Korneliusz Jansen zaczął szerzyć wielką herezję (jako powrót starego, ideologicznego wirusa zrodzonego w starożytności), w myśl której ciało i seks są złe. Najważniejszy jest duch. W krajach protestanckich pogląd ten przybrał formę purytanizmu. Ciało zostało wyrzucone na śmietnik!!
W 1953 roku Hugh Hefner sięga do tego śmietnika i ogłasza światu, że tego nie można wyrzucać! „To moja odpowiedź na głębokie rany purytanizmu” – komentuje swoje odkrycie i… powstaje w USA pierwszy numer magazynu „Playboy”.
Hugh przyznaje też, że wychował się w rodzinie mocno konserwatywnej, w której nie było miejsca na uczucia, bliskość i dotyk… W jego domu nie mówiło się o seksie. Był trzykrotnie żonaty i zasłynął z tego, że sypiał z ponad tysiącem kobiet.
Imprezy w jego willi w Los Angeles kończyły się orgiami z udziałem blond piękności zwanych Króliczkami. Hefner wyznał jednak, że pomimo licznych romansów, nigdy nie zaznał spełnienia w miłości.
BEZWSTYD stał się normą. Jesteśmy zachęcani do „bezpiecznego seksu”. Pytanie tylko – co w nim niebezpiecznego?! Chwalimy się życiem „eko”, przebiegniętym maratonem, najzdrowszym superfoodem, ciastem bez mąki, czy koktajlem z jarmużu. Pragniemy tego, co zdrowe i naturalne, tylko w miłości karmimy się marnym fast-foodem 

Chcemy brać, brać, i tylko brać. Dominować i posiadać. Miłością nazywamy drugiego człowieka. Miłością nazywamy zaspokajanie swojego egoizmu.
Wg badań profesora Izdebskiego bardzo dużo mężczyzn szuka u prostytutek zwykłego dotyku. Niektórzy są w stanie zapłacić 10 razy więcej, by nie zakładać prezerwatywy. Tylko po to, by poczuć się wolnym od lateksu i (niewoli).
Jednego dnia się kochają, drugiego już się nienawidzą i zdradzają. Niewielu już dziwi seks przed małżeństwem, zdrady, pornografia, czy masturbacja. Szkoda tylko, że tak mało mężczyzn jest świadomych, co pornografia robi z ich MÓZGIEM – zmniejsza ilość substancji szarej w korze mózgowej i móżdżku, co powoduje obniżoną wydolność w zakresie pamięci i trudności w podejmowaniu decyzji oraz rozwiązywaniu problemów.
A przecież tak naprawdę ich ogłupia oraz niszczy sprawność seksualną 

Szkoda, że nikt im głośno nie mówi, że im bardziej są „doświadczeni seksualne” tym gorzej. Dla nich samych, dla ich przyszłych żon i małżeństw. Że technika to sprawa drugorzędna. Że tak naprawdę w głębi serca każda kobieta pragnie CZYSTEGO mężczyzny.
Normą jest dziś mieszkanie razem i zabawa w małżeństwo przed ślubem! Co więcej – młodzi są zachęcani, bo przecież „muszą się dopasować!” Przecież jest tyle rozwodów.
Ale najpierw trzeba się sprawdzić i wyszaleć. Najpierw trzeba się dorobić, zwiedzić cały świat, no i mieć dobry hajs. Szkoda tylko, że żaden „mądry” doradca nie mówi im, iż życie to nie wyścig szczurów, i że kiedyś może być za późno.
I że fizycznie każda kobieta „pasuje” do każdego mężczyzny. Rozmiary narządów rozrodczych nie mają praktycznie żadnego wpływu na przeżywanie doznania, bo receptory bodźców u kobiety umieszczone są na samym wejściu do pochwy.
Czystość postrzegana jest jako pruderyjna lista zakazów, którą trzeba wyśmiać. Dziewictwo już nie zachwyca
WSTYD z niebycia dziewicą przed ślubem ustąpił wstydowi z powodu bycia dziewicą. Dramat. „Najmądrzejsi” atakują Kościół, że zagląda im do łóżka. Nie rozumieją co Bóg ma wspólnego z seksem. Po co mieszać sacrum do czegoś tak przyziemnego?

Przecież katolicyzm jest wrogiem seksualności, radości i przyjemności. Zakaz rozwodów, zakaz antykoncepcji, zakaz współżycia przed ślubem – ponure jarzmo dławiące ludzkie szczęście.
Kobiety przestają się szanować i myślą, że spędzona razem noc będzie największym dowodem miłości. Nikt im nie powiedział, że miłość to nie kalkulacja. Nikt im nie powiedział, że coraz krótsze spódniczki i coraz większe dekolty nie sprawią, że będą piękniejsze. I że mądrością oraz ciężką pracą, a nie NAIWNOŚCIĄ i nieczystością osiąga się szczęście. Mężczyźni bawią się swoimi zdobyczami, a potem szukają kolejnych, bo przecież to wojownicy. Albo uciekają przed odpowiedzialnością i decyzją, bo przecież łatwiej wybrać swój egoizm, niż JEDNĄ kobietę do końca życia. Potem trzeba już tylko zmierzyć się z lękiem przed ciążą, ale jest pigułka, więc sprawa załatwiona. Szkoda tylko, że „mądrzy” lekarze nie informują kobiet o prawdziwym działaniu antykoncepcji, jakim jest zablokowanie owulacji i totalna destrukcja hormonalna organizmu. Szkoda, że nikt nie mówi kobietom, że ich płodność NIE jest chorobą, którą trzeba „leczyć” CHEMIĄ. I szkoda, że nie są świadome jak obniża się ich popęd seksualny. No tak, ale zawsze mogą iść do seksuologa po kolejną pigułkę, tym razem na zwiększenie libido.
Kilka minut błogiej rozkoszy. Czy to wszystko co ma nam do zaoferowania MIŁOŚĆ? Czy jestem zdeterminowany przez pożądanie? Czy dam radę żyć bez pornografii? Dlaczego Kościół miesza się w sprawy seksu? Jak poradzić sobie z masturbacją? I czy w ogóle jest w tym coś złego?! Przecież sami seksuolodzy twierdzą, że to normalny etap rozwoju, zachęcając do eksperymentowania ze swoim ciałem (nawet małe dzieci!), żeby potem mieć udane życie seksualne.
Czego tak najbardziej pragnę? Czy naprawdę wierzę w to, że główny powód, dla którego Mick Jagger „nie może osiągnąć żadnej satysfakcji” to brak wystarczającej dawki seksu?
Teraz przyjrzyjmy się wpływowi jansenizmu na postrzeganie ciała w Kościele Katolickim. Duch jest ważniejszy od ciała. Moralność to pruderyjna lista zakazów. Czystość to głodówka. Najważniejsze, by praktykować cnoty. Moje potrzeby i uczucia nie są ważne. Nie mogę złościć się na Boga. Przecież nieraz słyszałem w domu, że muszę być grzeczny, bo „Bozia patrzy”… Przecież nieraz wmawiano mi, że NIE MOGĘ się złościć, smucić, czy płakać.
Byle jakoś wytrwać bez seksu do małżeństwa, potem to „już wszystko można”… Potem sobie zaszaleję. Ucieczka przed nieradzeniem sobie z seksualnością do zakonu, albo w małżeństwo. Dramat!
Jesteś zakochany, ale uczucie pozostaje niespełnione. Tęsknisz. Pragniesz czułości i bliskości drugiego człowieka, ale nie możesz odnaleźć właściwej osoby. Wiara staje się źródłem lęku przed popełnieniem grzechu, a nie relacją miłości z Oblubieńcem. Błagasz Boga o dobrego męża, czy dobrą żonę. Bo inaczej spłoniesz. Postrzegasz małżeństwo jako rozwiązanie wszystkich problemów, koniec samotności i spełnienie największych pragnień. Wtedy będziesz w końcu szczęśliwy.
A jeśli żyjesz w małżeństwie, Twój małżonek jest dla Ciebie wszystkim. Potem najważniejsze stają się dzieci. Nie odczuwasz już satysfakcji seksualnej i nie widzisz w tym żadnego problemu. Nic z tym nie robisz. Zaniedbujesz pocałunki i dotyk czułości. Ignorujesz swoje potrzeby. Byle tylko mężczyzna był „zaspokojony”. Kobieta jakoś się „przemęczy”!…
I czy to naprawdę takie WAŻNE? Przecież dążę do świętości…
Postrzegasz pragnienia seksualne jako zło, przed którym trzeba uciekać, bo mogą cię wpędzić w kłopoty, albo w grzech. Przecież tyle o nim słyszysz. Więc „musisz” je odrzucać, zignorować, niszczyć. Kiedyś słyszałeś, że jak będziesz żyć w czystości to wszystko będzie pięknie (także w łóżku). Albo, że nie będziesz mieć problemów z poczęciem dziecka. Ale chyba u Ciebie to się nie sprawdziło. Wstydzisz się własnej nagości przed samym sobą. Obawiasz własnej kobiecości, bo dostarcza wiele cierpień. Nie dbasz o swoje ciało. Zabijasz swoją płodność. Boisz się swoich pragnień seksualnych. Przecież ważniejszy jest duch, modlitwa, no i dążenie do świętości. Ostatecznie kończysz poparzony ogniem przez samego siebie. Zaczynasz uciekać przed bólem serca i odrzucasz Erosa. Poddajesz się. I już nawet nie masz siły wykrzyczeć Bogu, że „przecież miało być tak pięknie”…
To nie jest chrześcijaństwo! To „uduchowienie chrześcijaństwa”. Zabicie pragnienia.. zabicie serca. To jest legalizm. Neuroza. To jest kolejny dramat, zaraz po „Playboyu”…
W latach 1979-1984 nastąpił przełom. Kolejny człowiek postanowił sięgnąć do śmietnika, do którego wyrzucono ludzkie ciało i ogłosić światu:
Nie wolno tego wyrzucać! Pokażę Wam co wyrzuciliście!…
Dzięki Boże, dzięki!! Dzięki za ten przełom

Tym człowiekiem był… św. Jan Paweł II! Wygłosił niesamowity i zachwycający cykl katechez o seksualności i małżeństwie, które OBJAWIŁY na nowo prawdę zapisaną przed wiekami na kartach Biblii.
Jego odkrycia zmieniły moje życie. A także świadectwo Christophera Westa, który genialnie zinterpretował Teologię Ciała. Pamiętam ten moment dobrze, gdy zaczęłam czytać Westa. Poczułam wielki wstyd, że Amerykanin zachwyca się nauką mojego papieża
…a ja nie znam oryginału w języku polskim…

To naprawdę wstyd dla nas, Polaków…
WSTYD 

Wstyd, katolicy!! Nie doceniamy, że mamy ten przywilej czytania w oryginale takiego Mistrza. Zachwycamy się zagranicznymi mówcami tudzież atrakcyjnymi konferencjami, a nie mamy na swojej półce takiego SKARBU.
A ze skarbem bywa tak, że zazwyczaj trzeba go odkryć.
Więc kupiłam tę piękną książkę. Niecienką, fakt. Niełatwą, tak!
I zaczęłam czytać… Chciałam pojąć ten jego zachwyt. Chciałam iść za pragnieniem serca. Czułam, że chrześcijaństwo ma do zaoferowania coś więcej niż rady, jak zostać zbawionym, jak unikać grzechu, czy wytrwać w czystości do ślubu. Chciałam zacząć zdrowo i pięknie przeżywać swoją seksualność. Chciałam wejść w swoje powołanie. I nade wszystko dać się poprowadzić Duchowi Świętemu…
Dziś stwierdzam za Westem dokładnie tak samo – będę zachwycać się teologią ciała do końca życia. I codziennie odkrywać coś nowego.
Pragnę, by te odkrycia odmieniły też Twoje życie!…
Ciało jest DOBRE. Ciało jest cudownie stworzone przez Boga. Dotyk jest dobry. Pocałunek jest dobry. Seks jest dobry.
To Boże dary…
Czystość nigdy nie odrzuca ciała 

Chrześcijańska etyka seksualna odpowiada na najgłębsze pragnienie miłości, bo to właśnie w CIAŁO wpisane jest nasze powołanie – do bycia czystym darem dla drugiego człowieka, a ostatecznie dla Boga.
On stworzył nas jako mężczyzn i kobiety, byśmy mogli być obrazem Boskiej miłości.
By przez mój dotyk Bóg dotykał Ciebie…
Bo bez zrozumienia objawionej prawdy o znaczeniu ludzkiej seksualności nie można zrozumieć chrześcijaństwa…
św. Jan Paweł II
Wow 

Czy jesteś w stanie to pojąć?…
Seks nie jest fajny. Seks jest święty. Pomysłem Boga jest wpisanie go w małżeństwo, bo dopiero po przysiędze i decyzji na całe życie, mężczyzna i kobieta są gotowi służyć sobie wzajemnie. Czystość nie jest celem samym w sobie! Przecież można kogoś zranić dotykiem, czy pocałunkiem nawet będąc dziewiczym. To nie dotyk jest nieczysty – to MY go brudzimy swoim egoizmem. To sprawa, która rozgrywa się w sercu.
Zatem czystość jest drogą, celem jest zawsze miłość. A w miłości nie ma lęku… Duch jest tak samo ważny jak ciało.
Czystość to moja troska, by Cię nie zranić. Czystość uzdalnia do prawdziwej miłości, która jest wierna i cierpliwa.
Czystość wyzwala w nas czułość… Tę czułość, której zabrakło w domu Hefnera…
Akt małżeński to nie tylko spotkanie fizyczne, ale też psychiczne i duchowe. To obraz miłości Trójcy Świętej. Zaproszenie do wiecznej komunii z Bogiem. Przedsmak Nieba…
Celem małżeństwa jest miłość odpowiedzialnie płodna. Nie można odłączyć prokreacji od miłości.
Dlatego Kościół nie może zgodzić się na antykoncepcję, czy współżycie poza małżeństwem, bo niszczy miłość i płodność oraz zabija więzi. Bo tak wielką godność ma człowiek, bo tak wielki szacunek należy się ludzkiej płodności. Bo tak wyjątkowe jest każde małżeństwo, które Kościół podnosi do rangi sakramentu.
Dla niektórych te słowa mogą być zgorszeniem. I nie dziwię się. Po latach karmienia się fast-foodem trudno o szybki powrót do zdrowia.
Miłość nie jest ślepa. Miłość to nie egoizm. Miłość to nie zabawa. „Miłość to nie pluszowy miś”… śpiewa Happysad. W miłość wpisana jest wierność, szacunek i odpowiedzialność. Przyjemność jest owocem miłości, nie celem samym w sobie. I przyjemność też jest dobra (!), jeśli służy prawdziwej miłości.
Drugi człowiek nie jest moim celem, nie jest zagrożeniem, czy pokusą… Jest darem.
Nie jesteśmy zdeterminowani przez pożądanie! Nie możemy uciekać przed Erosem. Nie możemy odrzucić swojego człowieczeństwa! Doskonale pokazał to Jezus, który przecież przyszedł na ziemię w CIELE i był w pełni człowiekiem – odczuwał radość, złość, czy smutek.
Jeśli naturalne potrzeby zostają wypaczone, jeśli człowiek odcina się od ciała, i traci kontakt z doznaniami somatycznymi, łatwo wpaść w uzależnienie od stymulacji zewnętrznej (jak np. używki, czy kompulsywne jedzenie).
Przez lata wypieramy pragnienia i emocje, nie potrafimy ich wyrażać więc nieświadomie „więzimy” je w sobie. I stajemy się niejako „zamrożeni” we własnym ciele… żywi, ale jakby martwi.
Bez autentycznego kontaktu z doznaniami cielesnymi pozostajemy w próżni. Kształtujemy jedynie narcystyczne wyobrażenie o tym, kim jesteśmy. Nie jesteśmy w stanie w pełni odczuć siebie samych.
Peter A.Levine
Ponadto doświadczenie kliniczne seksuologów pokazuje, że im bardziej jakaś osoba manifestuje swój rygoryzm seksualny, tym bardzie symptomy te świadczą o jej nieopanowanym przywiązaniu do „demonów” seksualności. A tymczasem chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z neurozą 

Nie chodzi o to, żeby komuś zabronić przyjemności, czy też na nią pozwolić! Chodzi o WOLNY wybór z miłości.
Chodzi o NIE (dla egoizmu) wypływające z wielkiego TAK (dla miłości!)
Pożądliwość jest natomiast problemem serca, nie ciała. Pożądanie nastawione jest na egoizm, na branie, na zaspokojenie samego siebie (drugą osobą).
Jak pisze św. Jan Paweł II:
„Eros i etos – namiętność i czystość nie rozchodzą się ze sobą, nie przeciwstawiają się sobie wzajemnie, ale są wezwane do spotkania się w sercu człowieka”
Wow.
Zatem samo ODCZUWANIE popędu seksualnego nie jest grzechem! To oznaka zdrowia
Dopiero potem wola decyduje co z nim zrobi. Czy podejmie natychmiastowe zaspokojenie, czy odrzuci pragnienie, czy…

zwróci je ku… Miłości!… 

A więc ku Jezusowi…
Bo nie chodzi o poskromienie żądz, lecz o właściwe ukierunkowanie.
Zatem dojrzała czystość seksualna nie polega na tłumieniu popędu 

lecz na
UKIERUNKOWANIU PRAGNIEŃ NA JEZUSA 

Czy to oznacza, że już nic więcej nie muszę robić?
Nic bardziej mylnego. Właściwy kierunek to pierwszy krok. Dopiero potem odpowiadasz swoją wolą, DECYZJĄ, czyli szanujesz siebie, szanujesz drugą osobę, odwracasz wzrok od pokusy, nie przyglądasz się jej. Nie dokładasz drewna do ognia, gdy zaczynasz płonąć! 

Musisz uczyć się trudnej sztuki opanowania podniecenia seksualnego i unikania okazji do grzechu poprzez roztropność, mądrość i cierpliwość. Musisz stawiać jasne granice i szczerze rozmawiać z drugą osobą. Musisz wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP!
Nie możesz wyłączyć zdrowego rozsądku, a potem zwalać winę na Boga, gdy upadniesz.
Nie możesz zgadzać się na podróbkę miłości, wykorzystywanie Twojej naiwności, czy zabawy w kotka i myszkę. Musisz być w stałym kontakcie z Duchem Świętym, by Cię pouczał, upominał i pięknie prowadził.
To jest walka. Trudna walka. Możesz przegrywać, ale najważniejsze, być powstał i zaczął od nowa 

Przecież to walka o coś pięknego!
A czy to oznacza, że teraz będzie już tylko kolorowo?
Oczywiście, że nie. Póki żyjemy na ziemi, NIC nas w pełni nie zaspokoi. Ani seks, ani drugi człowiek, ani małżeństwo, ani pieniądze, ani najwspanialsza podróż. Bo to Niebo jest naszą Ojczyzną. Ale wybierając Jezusa, możemy mieć namiastkę Nieba na ziemi! I to jest naprawdę Dobra Nowina 

Zatem nie bój się!… Otwórz szeroko swoją seksualność przed Jezusem. Nie wstydź się, wyznaj swój grzech w spowiedzi. On Cię nie potępia. On Cię kocha. I chce dać Ci nowe życie i wolne serce 

Oddawaj Jezusowi swoje pożądanie, i pozwól by Cię uzdalniał do bycia czystym darem. Rozmawiaj z Nim o pragnieniu miłości, o Twoich tęsknotach, lękach i brakach. I to w Nim, w Eucharystii szukaj Miłości, nie w drugiej osobie. Słuchaj Jego Słowa. Walcz i wymagaj najpierw od siebie, potem od innych. Szanuj siebie i nie zadowalaj się podróbką miłości. I pamiętaj, że to Bóg jest Miłością i ostatecznym przeznaczeniem. On zaspokoi każdą Twoją potrzebę i spełni pragnienie serca.
Jeśli Mu zaufasz 

Kochaj Go z całego serca, a jeśli zechesz (!), Jego Miłość uzdolni Cię do wielkiej, fascynującej i pięknej przygody jaką jest małżeństwo!
I pamiętaj, że jesteś wolny.
Masz do wyboru trzy drogi:



Wybór należy do Ciebie.
Wpis pochodzi z bloga Obdarowana
- Reklama -