Największy Dar
Ostatnio obejrzałam wspaniały film o przebaczeniu, twórców „Ziemia Maryi”, czy „Ślady stóp”. Głównymi bohaterami są ludzie, którzy opowiadają historię życia, o tym, jak przebaczyli swoim winowajcom i jak to przebaczenie wpłynęło na ich życie.
Wszystkiemu przysłuchuje się ten sam człowiek, Juan Manuel Cotelo, który przeprowadzał śledztwo w filmie pt. „Ziemia Maryi”. Tym razem bawi się on w reżysera westernu, któremu nie podoba się zakończenie (bohaterowie strzelają do siebie, jeden z nich ginie itd.). Postanawia zmienić scenariusz i znaleźć pomysł na inne zakończenie. Udaje się w kilka podróży, za każdym razem spotykając innych ludzi, którzy stali się ofiarami, albo oprawcami i sami zaczęli zabijać, czy niszczyć. Każdy z tych bohaterów opowiada wzruszającą a jednocześnie niesamowitą historię o tym, jak udało im się przebaczyć, wyjść z piekła nienawiści do innych, czy do samych siebie. Pokazuje jaką siłę ma modlitwa a także cierpliwość i nadzieja na lepsze życie. Pokazuje, że można żyć nienawidząc tych, którzy kiedyś nas skrzywdzili i pielęgnować swój gniew, urazę, albo spróbować wybaczyć i zacząć pisać nową historię. Pokazuje, że przemoc tak naprawdę do niczego nie prowadzi, że rodzi nienawiść, która może ciągnąc się przez kolejne pokolenia. Przykładowo: ojciec stosuje przemoc wobec dzieci, to dziecko jak dorośnie będzie wyżywać się na swoich dzieciach, o ile nie przetnie tej nici grzechu i nienawiści, nie przebaczy ojcu i nie postanowi żyć inaczej.
Film warto zobaczyć, nie tyle ze względu na nietypowy (czy też śmieszny) styl, w jakim został nakręcony ale bardziej ze względu na historie ludzi, które są prawdziwe, bez zabarwień, ulepszeń, czy wspaniałych happy endów, które zwykle pokazywane są w filmach, czasami w oderwaniu od rzeczywistości. Historie ofiar, ludzi, którzy przeżyli lub przetrwali piekło, a postanowili dać przykład nieba. Którzy do końca życia będą musieli żyć ze wspomnieniami, czasami u boku winowajców, którzy zabili ich bliskich, a jednak postanowili im przebaczyć, a nawet zaprzyjaźnić się z nimi. Wierzą, że tak samo, jak oni przebaczyli, też Bóg im przybaczy i przyjmie do swego królestwa z radością. Dlatego z nadzieją patrzą przyszłość.
Zresztą sam Pan Jezus nauczył nas modlić się do Ojca, abyśmy Go prosili: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.” Bo wierząc, że jak my przebaczamy, tak i On nam kiedyś przebaczy. W końcu nikt z nas nie jest idealny, tylko On. A przebaczenie może być największym darem, jaki możemy dać drugiej osobie, które może odmienić nie tylko nasze życie, ale też życie innych ludzi. Bo uczy patrzeć na drugiego tak, jak na niego patrzy Pan Bóg. Z nadzieją, że się zmieni, że wróci, że przeprosi. Uczy miłości do bliźniego i do siebie. Bo kto wie, ja też mogłabym być kimś, kto znajdzie się na miejscu zbroniarza i też następnego dnia mogę komuś zrobić krzywdę, zdradzić bliską osobę, albo nawet zabić, gdyby nie łaska Pana Boga i Jego miłość. Pan Bóg zawsze nam przebacza, zwłaszcza w konfesjonale. A sama się łapię na tym, że częściej On mi przebacza, niż ja samej sobie. Dlatego im więcej doznaję tego przebaczenia, tym bardziej jestem zdolna sama przebaczyć innym. Jedynym problemem jest to, żebym też sama umiała sobie przebaczać, nie tylko grzechy ale też drobne potknięcia. Tego życzę sobie i wam. Amen.