Wybór należy do Ciebie
Z dnia 2 kwietnia 2021
0

Żyjemy w świecie pełnym paradoksów. Jesteśmy przesyceni seksem, a równocześnie spragnieni czułości i czystego dotyku. I głodni miłości. Są osoby, które nie mają żadnych zahamowań, i traktują seks jako największe spełnienie, bez którego nie da się żyć. I są wciąż tacy, którzy w seksualności widzą diabła.
Większość osób myśli, że gdy rozpala się w nich pożądanie, mają tylko dwie możliwości: ZASPOKOIĆ je, albo STŁUMIĆ.
To dramat grzechu oraz skutki jansenizmu.
W XVII wieku francuski biskup Korneliusz Jansen zaczął szerzyć wielką herezję (jako powrót starego, ideologicznego wirusa zrodzonego w starożytności), w myśl której ciało i seks są złe. Najważniejszy jest duch.
W krajach protestanckich pogląd ten przybrał formę purytanizmu.
Ciało zostało wyrzucone na śmietnik.
W 1953 roku Hugh Hefner sięga do tego śmietnika i ogłasza światu, że tego nie można wyrzucać! „To moja odpowiedź na głębokie rany purytanizmu” – komentuje swoje odkrycie i… powstaje w USA pierwszy numer magazynu „Playboy”.
Hugh przyznaje, że wychował się w rodzinie mocno konserwatywnej, w której nie było miejsca na uczucia, bliskość i dotyk…
W jego domu nie mówiło się o seksie.
Był trzykrotnie żonaty i zasłynął z tego, że sypiał z ponad tysiącem kobiet.
Imprezy w jego willi w Los Angeles kończyły się orgiami z udziałem blond piękności zwanych Króliczkami. Hefner wyznał jednak, że pomimo licznych romansów, nigdy nie zaznał spełnienia w miłości.
BEZWSTYD stał się normą. Jesteśmy zachęcani do „bezpiecznego seksu”. Pytanie tylko – co w nim niebezpiecznego?! Chwalimy się życiem „eko” na Instagramie, przebiegniętym maratonem, najzdrowszym superfoodem, ciastem bez mąki, czy koktajlem z jarmużu. Pragniemy tego, co zdrowe i naturalne, tylko w miłości karmimy się marnym fast-foodem….
Chcemy brać, dominować i posiadać.
Miłością nazywamy drugiego człowieka i zaspokajanie swojego egoizmu.
Wg badań profesora Izdebskiego bardzo dużo żonatych mężczyzn szuka u prostytutek zwykłego dotyku. We Francji natomiast niektórzy są w stanie zapłacić prostytutce
10 razy więcej, żeby tylko nie zakładać prezerwatywy.
Niewielu już dziwi seks przed małżeństwem, zdrady, czy pornografia. Szkoda tylko, że tak mało mężczyzn jest świadomych, co pornografia robi z ich MÓZGIEM – zmniejsza ilość substancji szarej w korze mózgowej i móżdżku, co powoduje obniżoną wydolność w zakresie pamięci i trudności w podejmowaniu decyzji oraz rozwiązywaniu problemów.
A przecież tak naprawdę ich ogłupia oraz niszczy sprawność seksualną 

Szkoda, że nikt im głośno nie mówi, że im bardziej są „doświadczeni seksualnie” tym gorzej. Dla nich samych, dla ich przyszłych żon i małżeństw. Że technika to sprawa drugorzędna. Że tak naprawdę w głębi serca każda kobieta pragnie CZYSTEGO mężczyzny.
Normą jest dziś mieszkanie razem i zabawa w małżeństwo przed ślubem
Idealne warunki, by przysłowiowy Piotruś Pan mógł się dalej bawić w swoje klocki. A dziewczyna NAIWNIE budowała poczucie wartości na swoim chłopaku/narzeczonym, wierząc, że to przecież nic złego, przecież się kochają. Albo mając nadzieję, że może po ślubie się zmieni.

Nie wyobraża sobie życia bez niego, przeraża ją samotność. Lepszy rydz, niż nic!
Co więcej – młodzi są zachęcani, bo przecież „muszą się dopasować!” Przecież jest tyle rozwodów. Ale najpierw trzeba się sprawdzić i wyszaleć. Najpierw trzeba się dorobić, zwiedzić cały świat, no i mieć dobry hajs. Szkoda tylko, że żaden „mądry” doradca nie mówi im, że życie to nie wyścig szczurów, i że kiedyś może być za późno. Że natury nie oszukają.
I że fizycznie każda kobieta „pasuje” do każdego mężczyzny. Rozmiary narządów rozrodczych nie mają praktycznie żadnego wpływu na przeżywanie doznania, bo receptory bodźców u kobiety umieszczone są na samym wejściu do pochwy.
Czystość postrzegana jest jako pruderyjna lista zakazów, którą trzeba wyśmiać. Dziewictwo już nie zachwyca… WSTYD z niebycia dziewicą przed ślubem ustąpił wstydowi z powodu bycia dziewicą. Atak na Kościół, że zagląda ludziom do łóżka. Coraz mniej osób rozumie, co Bóg ma wspólnego z seksem. Po co mieszać sacrum do czegoś tak przyziemnego?!
Przecież katolicyzm jest wrogiem seksualności, radości i przyjemności.
Zakaz rozwodów, zakaz antykoncepcji,
zakaz współżycia przed ślubem – ponure jarzmo dławiące ludzkie szczęście.
Kobiety przestają się szanować i myślą, że spędzona razem noc będzie największym dowodem miłości. Nikt im nie powiedział, że właśnie w ten sposób uczą mężczyzn NIEWIERNOŚCI. Bo przecież jeśli teraz współżyją z NIE-ŻONĄ, jaka jest gwarancja, że w przyszłości będą wierni swojej żonie?!
Nikt im nie powiedział, że coraz krótsze spódniczki nie sprawią, że będą piękniejsze.
I że mądrością oraz czystym sercem, a nie grzechem osiąga się szczęście.
Mężczyźni natomiast, którzy dostają na to przyzwolenie od kobiet, bawią się swoimi zdobyczami, a potem szukają kolejnych, bo przecież to wojownicy.
LATAMI nie potrafią się zdecydować, jakie powołanie wybrać! Małżeństwo, czy kapłaństwo? Czy może lepiej singielstwo?
TA kobieta, czy może znajdzie się jeszcze ładniejsza…. Oświadczyć się, czy poczekać kolejne 5 lat? I tak uciekacie przed odpowiedzialnością i DECYZJĄ, bo przecież łatwiej wybrać swój egoizm, niż JEDNĄ kobietę do końca życia. Łatwiej zaprosić dziewczynę na noc do mieszkania, niż zdobyć jej serce odpowiedzialnością, troską i dobrym czynem.
Gdzie jest odpowiedzialna męskość 

Gdzie jest męstwo 

I tak kobiety rezygnują ze swoich wartości i zgadzają się na współżycie poza małżeństwem. Potem trzeba już tylko zmierzyć się z lękiem przed ciążą, ale jest pigułka, więc sprawa załatwiona. Szkoda tylko, że „mądrzy” lekarze nie informują kobiet o prawdziwym działaniu antykoncepcji, jakim jest zablokowanie owulacji i totalna destrukcja hormonalna organizmu. Szkoda, że nikt nie mówi kobietom, że ich płodność NIE jest chorobą, którą trzeba „leczyć” CHEMIĄ.
I szkoda, że nie są świadome jak obniża się ich popęd seksualny. No tak, ale zawsze mogą iść do seksuologa po kolejną pigułkę, tym razem na zwiększenie libido.
Kilka minut błogiej rozkoszy. Czy to wszystko co ma nam do zaoferowania MIŁOŚĆ? Czy jestem zdeterminowany przez pożądanie? Czy dam radę żyć bez pornografii? Dlaczego Kościół miesza się w sprawy seksu? Jak poradzić sobie z masturbacją? I czy w ogóle jest w tym coś złego?!
Przecież sami seksuolodzy twierdzą, że to normalny etap rozwoju, zachęcając do eksperymentowania ze swoim ciałem (nawet małe dzieci!), żeby potem mieć udane życie seksualne. Ideologia gender zbiera wielkie owoce manipulując społeczeństwo swoimi pięknymi hasłami.
Czego tak najbardziej PRAGNĘ? Czy naprawdę wierzę w to, że główny powód, dla którego Mick Jagger „nie może osiągnąć żadnej satysfakcji” to brak wystarczającej dawki seksu?
Teraz przyjrzyjmy się wpływowi jansenizmu na postrzeganie ciała w Kościele Katolickim.
Duch jest ważniejszy od ciała. Moralność to pruderyjna lista zakazów. Czystość to głodówka. Najważniejsze, by praktykować cnoty. Moje potrzeby i uczucia nie są ważne. Przecież nie mogę stawiać wymagań, bo ktoś odejdzie. Nie mogę złościć się na Boga. Przecież nieraz słyszałem w domu, że muszę być grzeczny, bo „Bozia patrzy”… Przecież nieraz wmawiano mi, że NIE MOGĘ się złościć, smucić, czy płakać.
Byle jakoś wytrwać bez seksu do małżeństwa, potem to „już wszystko można”… Potem sobie zaszaleję. Ucieczka przed nieradzeniem sobie z seksualnością do zakonu, albo w małżeństwo, czy w pracę.
Jesteś zakochany, ale uczucie pozostaje niespełnione. Tęsknisz. Pragniesz czułości i bliskości drugiego człowieka, ale nie możesz odnaleźć właściwej osoby. Wiara staje się źródłem lęku przed popełnieniem grzechu, a nie relacją miłości z Oblubieńcem. Uciekasz w pracę, podróże, porzucasz wspólnotę, bo ciągle czegoś ci brakuje. Albo błagasz Boga o dobrego męża, czy dobrą żonę. Postrzegasz małżeństwo jako rozwiązanie wszystkich problemów, koniec samotności i spełnienie największych pragnień. Wtedy będziesz w końcu szczęśliwa…
Wychodzisz za mąż. Człowiek stał się bożkiem, a Bóg niedzielnym dodatkiem. Tracisz kontakt z własnym sercem. Z czasem nie odczuwasz już satysfakcji seksualnej i nie widzisz w tym żadnego problemu. Zaniedbujesz pocałunki i dotyk czułości. Ignorujesz swoje potrzeby. Byle tylko mężczyzna był „zaspokojony”. Kobieta jakoś się „przemęczy”.
I czy to naprawdę takie WAŻNE? Przecież dążę do świętości…
Poddajesz się. Postrzegasz pragnienia seksualne jako zło, przed którym trzeba uciekać, bo mogą Cię wpędzić w kłopoty, albo w grzech. Przecież tyle o nim słyszysz. Więc „musisz” je odrzucać, zignorować, niszczyć. Kiedyś słyszałeś, że jak będziesz żyć w czystości to wszystko będzie pięknie (także w łóżku). Ale chyba u Ciebie to się nie sprawdziło. Nie dbasz o ciało. Zabijasz swoją płodność pigułką antykoncepcyjną, nie walczysz o dobre współżycie. Przecież ważniejszy jest duch, modlitwa, no i dążenie do świętości. Ostatecznie kończysz poparzony ogniem przez samego siebie. Zaczynasz uciekać przed bólem serca i odrzucasz Erosa. Poddajesz się. I już nawet nie masz siły wykrzyczeć Bogu, że „przecież miało być tak pięknie”…
To nie jest chrześcijaństwo… To „uduchowienie chrześcijaństwa”. Zabicie pragnienia. Zabicie serca. To jest legalizm. Neuroza. Kolejny dramat, zaraz po „Playboyu”…
W latach 1979-1984 nastąpił przełom. Kolejny człowiek postanowił sięgnąć do śmietnika, do którego wyrzucono ludzkie ciało i ogłosić światu:
Nie wolno tego wyrzucać! Pokażę Wam co wyrzuciliście!…
Dzięki Boże, dzięki!!
Dzięki za ten PRZEŁOM

Tym człowiekiem był… św. Jan Paweł II! Wygłosił niesamowity i zachwycający cykl katechez o seksualności i małżeństwie, które OBJAWIŁY na nowo prawdę zapisaną przed wiekami na kartach Biblii.
Jego odkrycia ZMIENIŁY moje życie. Wciąż zmieniają. A także świadectwo Christophera Westa, który genialnie zinterpretował Teologię Ciała. Pamiętam ten moment dobrze, gdy zaczęłam czytać Westa. Poczułam wielki wstyd, że Amerykanin zachwyca się nauką mojego papieża 

…a ja nie znam oryginału w języku polskim…
To naprawdę wstyd dla nas, Polaków…
WSTYD 

Nie doceniamy, że mamy ten przywilej czytania w oryginale takiego Mistrza. Zachwycamy się zagranicznymi mówcami tudzież atrakcyjnymi konferencjami, a nie mamy na swojej półce takiego SKARBU.
A ze skarbem bywa tak, że zazwyczaj trzeba go odkryć.
Więc kupiłam tę piękną książkę. Niecienką, fakt. Niełatwą, tak!
I zaczęłam czytać… Chciałam pojąć ten zachwyt Westa. Chciałam iść za pragnieniem serca.
Czułam, że chrześcijaństwo ma do zaoferowania coś WIĘCEJ niż rady, jak zostać zbawionym, jak unikać grzechu, czy wytrwać w czystości do ślubu. Odkryłam to w poczuciu największej samotności i bezradności.
Chciałam zacząć zdrowo i pięknie przeżywać swoją seksualność. Chciałam wejść w swoje powołanie (już teraz, przed ślubem!)… I nade wszystko dać się poprowadzić Duchowi Świętemu…
Chciałabym, by te odkrycia odmieniły też Twoje życie.
Ciało jest DOBRE. Ciało jest cudownie stworzone przez Boga. Dotyk jest dobry. Pocałunek jest dobry.
Seks jest dobry.
To Boże dary… Dla Ciebie… Byś mógł kochać!
Czystość nigdy nie odrzuca ciała 

Chrześcijańska etyka seksualna odpowiada na najgłębsze pragnienie miłości, bo to właśnie w CIAŁO wpisane jest nasze powołanie – do bycia czystym darem dla drugiego człowieka, a ostatecznie dla Boga.
On stworzył nas jako mężczyzn i kobiety, byśmy mogli być obrazem Boskiej miłości.
By przez mój dotyk Bóg dotykał Ciebie…
Bo bez zrozumienia objawionej prawdy o znaczeniu ludzkiej seksualności nie można zrozumieć chrześcijaństwa.
św. Jan Paweł II
Wow 

Czy jesteś w stanie to pojąć?…
Seks nie jest fajny.
Seks jest ŚWIĘTY.
Pomysłem Boga jest wpisanie go w małżeństwo, bo dopiero po przysiędze i decyzji na całe życie, mężczyzna i kobieta są gotowi służyć sobie wzajemnie. Czystość nie jest celem samym w sobie! Przecież można kogoś zranić dotykiem, czy pocałunkiem nawet będąc dziewiczym. To nie dotyk jest nieczysty – to MY go brudzimy swoim egoizmem. To sprawa, która rozgrywa się w SERCU.
Zatem czystość jest drogą, celem jest zawsze miłość. Duch jest tak samo ważny jak ciało.
Czystość to MOJA troska, by CIEBIE nie zranić. Czystość myśli, intencji, wyborów. Czystością jest zerwanie toksycznej relacji, która nie przynosi dobrego owocu, która nie prowadzi do Boga. Czystością jest stanięcie w prawdzie i podjęcie decyzji, do czego zmierza nasz związek – do małżeństwa, czy rozstania. Czystością jest niebawienie się drugim człowiekiem, niewykorzystywanie dla własnej przyjemności, czy zapełnienia pustki samotności. Czystością jest danie wolności. Czystością jest uświadomienie sobie swojego wielkiego egoizmu i rzucenie się w ramiona Boga, Który czeka…
Czystością jest „nieskalane łoże małżeńskie” – zasypianie i budzenie się obok siebie małżonków, a nie zakochanej pary. Czystością jest niewpuszczanie chłopaka/narzeczonego/dziewczyny/narzeczonej do swojego intymnego świata i odrzucenie wspólnego mieszkania – nawet przy deklaracjach „życia w czystości”, bo wtedy popełniamy ciężki grzech zgorszenia innych. Czystością jest nienarażanie ukochanej osoby na grzech, dążenie do coraz bardziej pięknego i świętego związku, a nie zastanawianie się „na ile jeszcze mogę sobie pozwolić”.
Czystość uzdalnia do prawdziwej miłości, która jest wierna i cierpliwa.
Czystość wyzwala w nas czułość… Tę czułość, której zabrakło w domu Hefnera…
Akt małżeński to nie tylko spotkanie fizyczne, ale też psychiczne i duchowe. To obraz miłości Trójcy Świętej. Zaproszenie do wiecznej komunii z Bogiem. Przedsmak Nieba.
CELEM małżeństwa jest miłość odpowiedzialnie płodna. Nie można odłączyć prokreacji od miłości. Budowa komunii osób na wzór Trzech Osób Boskich. Droga do Nieba! Czasem radosna, innym razem bolesna, tak! Ale wspólna – droga.
Dlatego Kościół nie może zgodzić się na antykoncepcję, czy współżycie poza małżeństwem, bo niszczy miłość oraz więzi. Bo tak wielką godność ma człowiek, bo tak wielki szacunek należy się ludzkiej płodności. Bo tak wyjątkowe jest każde małżeństwo, które Kościół podnosi do rangi sakramentu.
Dla niektórych te słowa mogą być zgorszeniem. I nie dziwię się. Po latach karmienia się fast-foodem trudno o szybki powrót do zdrowia.
Miłość NIE JEST ślepa. Miłość to nie zabawa. „Miłość to nie pluszowy miś”… śpiewa Happysad. W miłość wpisana jest wierność, szacunek i odpowiedzialność. Przyjemność jest owocem miłości, nie celem samym w sobie. I przyjemność też jest dobra (!), jeśli SŁUŻY prawdziwej miłości.
Drugi człowiek nie jest moim celem, nie jest sensem, wypełnieniem samotności, czy pokusą… Jest DAREM.
Nie jesteśmy zdeterminowani przez pożądanie! Nie możemy uciekać przed Erosem. Nie możemy odrzucić swojego człowieczeństwa! Doskonale pokazał to Jezus, który przecież przyszedł na ziemię w CIELE i był w pełni człowiekiem – odczuwał radość, złość, czy smutek.
Jeśli naturalne potrzeby zostają wypaczone, jeśli człowiek odcina się od ciała, i traci kontakt z doznaniami somatycznymi, łatwo wpaść w uzależnienie od stymulacji zewnętrznej (jak np. używki, czy kompulsywne jedzenie).
Przez lata wypieramy pragnienia i emocje, nie potrafimy ich WYRAŻAĆ, więc nieświadomie „więzimy” je w sobie. I stajemy się niejako „zamrożeni” we własnym ciele. Żywi… Ale jakby martwi.
Ponadto doświadczenie kliniczne seksuologów pokazuje, że im bardziej jakaś osoba manifestuje swój rygoryzm seksualny, tym bardzie symptomy te świadczą o jej nieopanowanym przywiązaniu do „demonów” seksualności. A tymczasem chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z neurozą.
Nie chodzi o to, żeby komuś zabronić przyjemności, czy też na nią pozwolić! Chodzi o WOLNY wybór z miłości.
Chodzi o NIE (dla egoizmu) wypływające z wielkiego TAK (dla miłości!)
Pożądliwość jest natomiast problemem serca, nie ciała. Pożądanie nastawione jest na egoizm, na branie, na zaspokojenie samego siebie (drugą osobą). To jakby otwarcie drzwi do niewierności małżeńskiej i pielęgnowaniu egoizmu.
Jak pisze św. Jan Paweł II:
„Eros i etos – namiętność i czystość nie rozchodzą się ze sobą, nie przeciwstawiają się sobie wzajemnie, ale są wezwane do spotkania się w sercu człowieka”
Wow.
Zatem samo ODCZUWANIE popędu seksualnego nie jest grzechem! To oznaka zdrowia
Dopiero potem wola decyduje co z nim zrobi. Czy podejmie natychmiastowe zaspokojenie, czy odrzuci pragnienie, czy…

zwróci je ku… Miłości!… 

A więc ku Jezusowi.
Bo nie chodzi o poskromienie żądz, lecz o właściwe UKIERUNKOWANIE.
Zatem dojrzała czystość seksualna nie polega na tłumieniu popędu 

lecz na
UKIERUNKOWANIU PRAGNIEŃ NA JEZUSA 

Czy to oznacza, że już nic więcej nie muszę robić?
Nic bardziej mylnego. Jesteś stworzony do kochania drugiego człowieka. Do bycia bezinteresownym darem…
Właściwy kierunek to pierwszy krok. Potem odpowiadasz swoją wolą, DECYZJĄ, czyli realizujesz powołanie. Kochasz bliźniego jak siebie samego, szanujesz siebie, szanujesz drugą osobę. Odwracasz wzrok od pokusy seksualnej, nie przyglądasz się jej. Nie dokładasz drewna do ognia, gdy zaczynasz płonąć! 

Możesz się ogrzać, ale nie wolno Ci się spalić.
Musisz uczyć się trudnej sztuki opanowania podniecenia seksualnego i unikania okazji do grzechu poprzez Bożą mądrość i cierpliwość. Nie zgadzasz się na nocowanie u ukochanej osoby przed ślubem, czy kolejną dawkę pornografii. Musisz stawiać jasne GRANICE i szczerze rozmawiać z drugą osobą. Musisz wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP! Twoje sumienie będzie Ci podpowiadać, kiedy przekraczasz granicę (najpierw w sercu).
Nie możesz wyłączyć zdrowego rozsądku, a potem zwalać winę na Boga, gdy upadniesz. Wiele par wspólnie się modli i szczerzy wierzy, ufa… A potem biegną rano z płaczem do spowiedzi, bo obudzili się rano już po wszystkim. Jakby zapomnieli skorzystać z rozumu i cnoty roztropności, jakby zapomnieli przewidzieć konsekwencje swojego zachowania.
Nie możesz zgadzać się na podróbkę miłości, wykorzystywanie Twojej naiwności, czy zabawy w kotka i myszkę. Musisz walczyć ze swoimi słabościami, musisz być w stałym kontakcie z Duchem Świętym, by Cię pouczał, upominał i pięknie prowadził. Musisz żyć Słowem Bożym. Mieć je zapisane w sercu, myśleć o Nim w dzień i w nocy. Wtedy zaczniesz zwyciężać (w Nim!)
Bo jest walka. Trudna walka. Możesz przegrywać, ale najważniejsze, byś powstał i zaczął od nowa 

Przecież to walka o coś pięknego!
A czy to oznacza, że teraz będzie już tylko kolorowo?
Oczywiście, że nie. Póki żyjemy na ziemi, NIC nas w pełni nie zaspokoi. Ani ani drugi człowiek, ani małżeństwo, ani seks, ani dzieci, ani pieniądze, ani najwspanialsza podróż. Bo to Niebo jest naszą Ojczyzną. Ale wybierając Jezusa, możemy mieć namiastkę Nieba na ziemi! I odnaleźć szczęście w wiernym wypełnianiu swego powołania. I jest naprawdę Dobra Nowina 

Zatem nie bój się!… Nie skrywaj serca przed Jezusem. Otwórz przed Nim swoją seksualność. Nie wstydź się, zaufaj Bożemu Słowu. Niech to Ono Cię prowadzi. Wyznaj swój grzech w spowiedzi. Możesz ODZYSKAĆ utraconą czystość! I zacząć wszystko od nowa! 





Wystarczy chcieć, podjąć decyzję i walczyć.
A może potrzebujesz konkretnej terapii. Szukaj dobrych rad. Nie bój się przyjąć pomocy od innych. Nie poddawaj się! Jezus Cię nie potępia. On Cię kocha. I chce dać Ci nowe życie oraz wolne i czyste serce 

Jeszcze może być PIĘKNIE 

Oddawaj Jezusowi swoje pożądanie, i podejmuj konkretne czyny. Rozmawiaj z Nim
o pragnieniu miłości, o Twoich tęsknotach, lękach i brakach. I to w Nim, w Eucharystii szukaj Miłości. Chciej być darem dla drugiej osoby. Pokonuj swój egoizm!
Walcz! Bądź odważny w miłości 

I pamiętaj, że to Bóg jest ostatecznym przeznaczeniem. On zaspokoi każdą Twoją potrzebę i spełni pragnienia Twojego serca. (Por. Ps 37,4)
Jeśli Mu zaufasz 

KOCHAJ BOGA z całego serca, a jeśli zechcesz (!), Jego Miłość uzdolni Cię wyboru do wielkiej, fascynującej i pięknej przygody jaką jest małżeństwo! Czy każdej innej drogi, jeśli jest zapisana w Twoim sercu! Najlepsze przed Tobą 

I pamiętaj, że jesteś wolny.
Masz do wyboru trzy drogi:



Wybór należy do Ciebie.
- Reklama -