Człowiek jest człowiekiem od poczęcia do momentu zostania feministką
![](https://ignisdei.com/wp-content/uploads/2018/03/6201405107_ef5ba81ac1_o-960x640.jpg)
Jeśli płód nie jest człowiekiem, jak twierdzą niektórzy, to czym jest? Czas na powtórkę z lekcji biologii: kobieta może począć tylko człowieka. Serio.
Zresztą gdyby płód w ciele kobiety miał okazać się zwierzątkiem to mielibyśmy nie lada problem. Niektóre zwierzęta są pod ochroną, także lęgową. Jaki dylemat mieliby wtedy zieloni: pozwolić zabić płód, bo to prawo kobiet, czy ochronić płód, bo to biedne zwierzę? Jednak statystyka potwierdza, że 100% urodzonych płodów rozwijających się w organizmie kobiety okazuje się być człowiekiem, co pozwala niektórym wg uznania rozrywać je przyrządami chirurgicznymi czy traktować solanką.
Wbrew temu co deklarują wojujący ateiści, okazuje się, że mogą mieć oni jednak na bakier z nauką. Wielu z nich nie może zrozumieć, dlaczego człowiek rozwijający się w brzuchu matki nie ma od razu półtora metra wzrostu i mózgu wykształconego tak jak u 30-latka. Otóż nauka odpowiada: płód jest integralną fazą rozwoju człowieka. Co prawda integralność to trudne słowo, ale nie wiem czy wiecie, że bez etapu w łonie matki nie byłoby kolejnych, np. dorosłości.
A co z matkami nienarodzonych dzieci?
W dyskusji o aborcji nie możemy zapomnieć o matkach nienarodzonych dzieci. Opresyjny patriarchat i spora część medyków twierdzi, że zabicie dziecka nigdy nie służy matce, nie tylko ze względów moralnych i psychicznych, ale też z punktu widzenia zdrowia fizycznego. Tylko część zmian w organizmie związanych z ciążą jest widoczna dla każdej matki. Szkoda dla organizmu matki powstaje przede wszystkim w wyniku przerwania skomplikowanych mechanizmów związanych z ciążą, a jej skutki często obejmują nie tylko straty na zdrowiu fizycznym, ale także psychicznym. Abortowanie dziecka, które nawet nie rokuje żywego urodzenia, zmniejsza szanse na zdrowy rozwój kolejnej ciąży. Do tego dochodzą straty moralne – w wielu przypadkach zwycięstwo egoizmu oraz fałszywe poczucie, że człowiek jest samowystarczalny, jest panem życia i śmierci, a więc i często rozpad związku z mężczyzną, który z troski o ten związek właśnie (przenigdy dla własnej wygody) namawia matkę do pozbycia się poczętego w wyniku niewinnych łóżkowych igraszek dziecka.
Jest jeszcze koronny argument – aborcja uwolni kobiety od skutków gwałtu. Co z tego, że dziecko poczęte w wyniku gwałtu, jest również dzieckiem matki, która ma je urodzić, składa się „w połowie” również z jej materiału genetycznego i rozwija się w jej łonie? Co z tego, że to dziecko jest karane śmiercią za przestępstwo jego tatusia, który zapewne tej kary uniknie (tu już niestety feministki Wam nie pomogą, drogie Panie). No więc droga kobieto masz taki wybór: albo do końca życia wspominać traumę gwałtu, albo do końca życia wspominać traumę gwałtu i zabicia własnego dziecka.
Feminizm jedynym obrońcą kobiet
I najważniejsze – feminizm walczy z tyranią mężczyzn. Mężczyźni od zawsze byli przeciwko kobietom, tak jak burżuazja przeciwko robotnikom, a obszarnicy przeciwko chłopom (Marks wiecznie żywy). Na szczęście okazuje się, że mamy dziś wielu postępowych mężczyzn, którzy jednak popierają aborcję. I wiecie gdzie w tym wszystkim jest największy psikus? Już tłumaczę:
Kto łatwiej przejdzie syndrom poaborcyjnego lub w ogóle go nie odczuje? Mężczyzna.
Kto na pewno nie dostanie innych powikłań zdrowotnych w wyniku przeprowadzonej aborcji? Mężczyzna.
Kto najczęściej zarabia na przeprowadzaniu aborcji? Mężczyzna.
Kto może znaleźć sobie inną kobietę, gdy partnerka po przeprowadzonej aborcji ma problem z zajściem w kolejną ciążę? Mężczyzna.
Jeszcze ciekawiej robi się wtedy, gdy przyjmiemy, że początek ludzkiego życia to kwestia uznania oraz gdy mamy ustrój demokratyczny. Możemy sobie wtedy przegłosować kiedy zaczyna się życie ludzkie, przyjmując ustawy zezwalające na aborcje do pewnego momentu. Albo do jakiegoś innego momentu. Możemy również przegłosować, że 2+2 to 1 i wiele innych kwestii, które dotąd wskazywała nauka. Tak postępowy feminizm oswobadza lud nie tylko spod dyktatury mężczyzn i Watykanu, ale również spod dyktatury nauki.
Zwolennicy zabijania nienarodzonych dzieci przyznają natomiast (świadomie lub nie), że ustalenie początku życia człowieka to kwestia gustu. A jak wiadomo gusta mamy różne. Na przykład w Belgii aborcja jest dozwolona do 12 tygodnia ciąży, a w Holandii do 24 tygodnia. Wyobraźmy sobie teraz matkę w 18 tygodniu ciąży na granicy belgijsko-holenderskiej. Krok w jedną stronę i jej dziecko jest człowiekiem. Krok w drugą stronę – i to samo dziecko nie jest człowiekiem i można je zabić. Ot, tak.
No więc skoro feministki przyjmują, że początek i koniec życia człowieka to kwestia uznaniowa a nie naukowa, to na mój gust życie człowieka zaczyna się od poczęcia i trwa, aż do momentu kiedy zostanie feministką lub feministą. I basta.
- źródło zdjęcia: flickr.com