Duch antychrysta jest w Kościele!
Coraz częściej pojawiają się wypowiedzi, komentarze i artykuły, które ukazują nowe, dotychczas nieznane działanie w Kościele Papieża Franciszka. Obmywa i całuje stopy islamistom, głosi, żeby przyjmować uchodźców z krajów arabskich i nie chce osądzać homoseksualistów. Co jest z nim nie tak, że nawet w Kościele Świętym wzbudza tyle kontrowersji?
Zaznaczam, że należąc do części Kościoła „wojującego” nie popieram i nie toleruję żadnych odstępstw od Prawdy Ewangelicznej!
Duch antychrysta jest w Kościele!
Dlatego bardzo mi przykro z powodu katolików, którzy zamiast modlić się o dary i charyzmaty Ducha Świętego dla papieża oraz wszystkich kapłanów i osób duchownych, wolą upubliczniać artykuły zniesławiające dobre imię Kościoła Świętego. Debatują czy papież podjął właściwą decyzję, czy może jest już antypapieżem lub czy jakiś ksiądz dopuścił się gwałtu albo pedofilii, a inny być może podkrada pieniądze z tacy. Parafrazując Pismo Święte: szatan nigdy nie wygra z Kościołem – skoro wiadomo, że nie może sforsować bram, to po co my katolicy otwieramy mu furtki poprzez wypominanie potknięć i błędów głowy Kościoła lub innych jego członków? Czy nie tego chce Antychryst? Gdzie znajdziemy autorytet, jeśli straci go w naszych oczach Kościół Święty?!
Moim zdaniem człowiek wierzący i znający wartość Kościoła nie powinien w żaden sposób, nawet w dobrej wierze rozpowszechniać tego typu artykułów i informacji, a czas spędzony na tego typu komentarzach, debatach czy czytaniu podobnych „prawd objawionych” powinien spędzić na modlitwie za Kościół i za papieża, wtedy nikt też by takich artykułów nie pisał….
Najpierw Miłosierdzie, później modlitwa!
Kościół jest grzeszny, ponieważ składa się z grzeszników. Również osoby duchowne są kuszone do grzechu i niejednokrotnie upadają, co jest zawsze przykre i trudne, dlatego rozumiem, że trzeba poruszać te niewygodne tematy o Kościele, by pozbyć się zła, które próbuje tu mieszać. Jednak potrzebujemy wciąż wzrastać w miłości i miłosierdziu, bo taka postawa powinna nami kierować, kiedy widzimy, że dzieje się coś niepokojącego, niezrozumiałego.
Pan Jezus przyszedł na świat, żeby wypełnić Prawo, a nie je znieść (MT 5,17)… To znaczy, że Prawo, które tak skrzętnie ludzie wypełniali przez tysiące lat Jezus musiał wypełnić MIŁOŚCIĄ, której widocznie im brakowało i dzisiaj nam również brakuje. Wszelkiego typu debaty, prywatne osądy (opinie), jak i śledztwa dziennikarskie są z pewnością prowadzone w dobrej wierze, aby „nie zamiatać spraw pod dywan” lecz upublicznić prawdę! Zapominamy jednak często, że to Jezus jest drogą, prawdą i życiem! Wszyscy znamy przynajmniej z definicji czyny miłosierdzia, które zawsze powinny iść w parze z modlitwą.
Czym zatem istnieje prawda bez wewnętrznej postawy miłości do Boga i drugiego człowieka? Pokora każe nam najpierw stanąć w prawdzie o sobie samym. Oznacza to przyznanie się do tego, że jesteśmy słabi, ułomni i grzeszni w porównaniu do doskonałości Bożej. Na pewno zastanawiałeś/-łaś się jak przyjąć z miłością homoseksualistów, feministki, wrogów Kościoła Świętego tak, aby zechcieli porzucić dawne życie i iść za Chrystusem. A może to tylko oni mają wady, ciężkie grzechy i trzeba postawić ich w innym szeregu? Myślę, że Papież nad tym często się zastanawia.
Jeśli tak bardzo chcemy dobra Kościoła, zastanówmy się, czy upubliczniane artykuły o papieżu i Kościele sprawiają, że pokochasz bardziej papieża lub zaufasz jakiemuś księdzu?
Jak ten internetowy dialog ma przynieść jedność między nami katolikami lub ludźmi, którzy odeszli od Kościoła?
Czy osoba niewierząca po przeczytaniu artykułów szkalujących papieża, księży lub Kościół zapragnie wstąpić do Kościoła i wielbić Boga?
Czy papież widząc, jak wierni odwracają się od niego i piszą takie rzeczy, „nawróci” się i zacznie czynić to, co według nas jest słuszne?
Komu służą takie wypowiedzi na tematy kościelne?
Jeśli odpowiedzi na powyższe pytania są negujące, oznacza to, że artykuł czy jemu podobne nie prowadzą do wyżej wymienionych sytuacji i nie ma w nich nic Bożego. Bo czy aktem miłosierdzia będzie publiczne upominanie w internecie głowy Kościoła Świętego?
Ewangeliczne upominanie
Pismo Święte oczywiście w wielu momentach mówi o upominaniu, niektórzy wzięli to tak do siebie, że upublicznianie postów o upadkach Kościoła i papieża traktują jako ewangeliczne upominanie. Idąc tym tropem poczułbyś się upomniany w odpowiedni sposób, jakby ktoś w artykułach i publikacjach na social mediach upubliczniał Twoje błędy, porażki czy grzechy? Po co zamiatać je pod dywan? Masz przewinienia, grzechy, zaniedbania, więc po co to ukrywać? Trzeba stanąć w prawdzie o sobie…
„Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!”
Mt 18,15
Jezus mówi w jaki sposób powinniśmy upominać. Nie podoba Ci się wypowiedź czy działania papieża, księdza, misjonarza, animatora czy kogokolwiek w Kościele? Spotkaj się i porozmawiaj z nim o twoich spostrzeżeniach i zastrzeżeniach co do jego osoby, ale tylko jeśli Duch Święty podpowie, że On dzięki temu wzrośnie w wierze, bo taki jest sens upominania…
„Gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie”
Ga 6,1
Braterskie upominanie nie polega na upublicznianiu czyichś błędów, dlatego Św. Paweł sprzeciwił się Św. Piotrowi, kiedy ten przybył do Antiochii, a nie wydał o nim gazetki, by rozdawać ją wiernym zachęcając do publicznych debat. Nie szukajmy drzazgi w oku innych, wyciągnijmy najpierw belkę ze swojego oka (Mt 7,1-6). Stąd pisałem wcześniej o zmianie przede wszystkim siebie! Bo jak możemy pouczać kogoś w sprawach, których sami nie rozwiązaliśmy?
Chcesz coś zmienić?
Jeśli chcesz coś zmienić, aby Kościół „Wojujący” mógł odnosić kolejne triumfy, recepta jest prosta: Zacznij od zmiany siebie! Módl się, pracuj, działaj, a wszystko to czyń w Duchu Bożej Miłości! Idąc za przykładem Świętych – ludzie nawracali się widząc ich podejście do życia, do Boga, do drugiego człowieka i do Kościoła!
Przypomniała mi się historia księdza, który porzucił stan kapłański i w wyniku podjęcia wielu złych decyzji stał się bezdomnym i od 17 lat utrzymywał się z żebrania w Rzymie. Pewnego razu w Kościele podczas modlitwy zaczepił go znajomy Amerykanin, z którym studiował teologię. Żebrak opowiedział mu jak jego potwornie błędne decyzje i pomyłki zniszczyły jego powołanie kapłańskie. Amerykanin uciekł z miejsca nie wiedząc co odpowiedzieć. W ten sam dzień znajomy miał spotkanie z Janem Pawłem II, któremu opowiedział podczas rozmowy całe zdarzenie. Papież poprosił, aby zaproszono żebrzącego ex-księdza na kolację. Amerykanin pobiegł do kościoła i powiedział bezdomnemu, że papież się za niego modli, ale oprócz tego zaprasza go wraz z biskupem Dziwiszem na kolację. Żebrak oczywiście nie chciał przyjąć zaproszenia, ale po dłuższych namowach zgodził się. Podczas kolacji Jan Paweł II machnął ręką do biskupa Dziwisza, Amerykanin i ex-ksiądz nie wiedzieli co to machnięcie oznacza, ale biskup doskonale wiedział, poprosił Amerykanina na chwilę i gdy wyszli, papież nachylił się nad ex-księdzem i poprosił o spowiedź. Na co żebrak odpowiedział „Ojcze święty, ja nie jestem księdzem, jestem żebrakiem”.
Papież odpowiedział: „To tak jak ja – ja też jestem zwykłym żebrakiem. Jesteś kapłanem. Byłeś księdzem i na zawsze będziesz księdzem”.
– „Ojcze święty” – mówił papieżowi – „nie mam prawa pozostawać w Kościele!”
– „Jako biskup Rzymu przywracam cię do jedności z Kościołem, tu i teraz” – brzmiała odpowiedź. „Potrzebuję jedynie twojej zgody”.
– „Jak mógłbym odmówić biskupowi Rzymu?” – zakończył swoją opowieść żebrak.
Nawet łotr potrafił nawrócić się na krzyżu, patrząc tylko na przykład Jezusa. Nie potrzebował napominania, wytykania grzesznego życia. Stanął w pokorze, bo zobaczył prawdziwie wielkie świadectwo życia i śmierci! Dawajmy takie świadectwo, a nigdy nie będziemy musieli się zastanawiać, czy potrzebujemy kogoś upominać.
Kościół przede wszystkim!
Nie umywam rąk od Kościoła i jego spraw. Zdaję sobie sprawę, że jest w nim strasznie dużo brudu i gnoju, ale Jezus właśnie taki Kościół sobie umiłował i jestem mu wdzięczny za Kościół Święty, którego przez wiele lat byłem wrogiem (pewnie w tamtym okresie śmiałbym się z was głośniej niż z papieża, że tak jest poniewierany przez „wiernych” i to jeszcze w dobrej intencji!).
Promując patologie, utwierdzamy tylko ludzi „letnich”, że Kościół jest taką samą organizacją jak wszystkie inne… i stajemy się wilkiem w owczej skórze, który pod płaszczykiem dobra i troski o Kościół promuje zgniliznę, która go zżera od środka.
Czy to nie jest duch antychrysta?
- foto pobrane z tockvault.net