Błogosławienie dzieciom, a ich przeklinanie
Błogosławienie polega na podkreślaniu, życzeniu i przepowiadaniu dobra, a przeklinanie – na podkreślaniu, życzeniu i przepowiadaniu zła. A także, że możemy błogosławić i przeklinać nie tylko słowami, ale też przekazem niewerbalnym (np. mimiką, gestem) i myślą.
Błogosławić można każdemu człowiekowi, a nawet samemu Bogu.
Trochę inaczej jednak błogosławimy osobom dorosłym, trochę inaczej – dzieciom.
Błogosławienie dzieciom to: podkreślanie dobra, które już jest – czyli pokazywanie dziecku, że dobry jest sam fakt, że istnieje, i że przez sam fakt istnienia zasługuje na dobro, a także pokazywanie mu dobra, które w nim jest: „Cieszę się, że cię widzę – stęskniłam się”, „Lubię tak sobie z tobą posiedzieć”, „Udało ci się, gratulacje!”, „Tym razem ci nie wyszło, ale podziwiam wytrwałość, z jaką próbowałaś!”, „Dziękuję, że…”, „Tak mi było dzisiaj miło, jak…”, „Podoba mi się twój pomysł..
O życzenie im z głębi serca dobra: „Dobrego dnia!”, „Powodzenia!”
Przepowiadanie dobra, czyli przekazywanie dzieciom ufnej wiary, że to dobro zaistnieje w ich życiu, że są zdolne do czynienia dobra: „Jestem spokojna, że dasz sobie radę”, „To jest teraz dla ciebie trudne, ale zobaczysz, nauczysz się”.
Błogosławienie przekazem niewerbalnym to: uśmiech, łagodny ton głosu, przytulenie, pocałowanie, branie za rękę, krzyż na czole; zwracanie się twarzą do dziecka, spojrzenie z miłością, przykucnięcie przy małym dziecku, patrzenie mu w oczy. Błogosławiąca dla dziecka jest sama nasza obecność, zwłaszcza, jeśli jest połączona z dostępnością, uwagą, troską.
Błogosławienie myślą to na przykład modlitwa błogosławieństwa, wypowiadana w myślach – wobec „najeżonego” dziecka, np. nastolatka, który nie chce kontaktu, może to być jedyny dostępny sposób.
Każdy rodzic może indywidualnie błogosławić swoje dziecko. Źródłem błogosławieństwa dla dzieci jest jednak nie tylko ojciec i matka, jest jeszcze trzecie źródło: dobra więź między rodzicami. Każde błogosławieństwo od rodzica dla drugiego rodzica jest też błogosławieństwem dla dziecka.
Przeklinanie dzieci może być bierne
lub aktywne.
Przeklinanie bierne polega na braku błogosławieństwa. Podobnie jak grzech, przekleństwo jest brakiem: brakiem dobra, brakiem miłości. Kiedy dziecko nie dostaje dobrych słów, uśmiechu, dobrego spojrzenia, dobrego dotyku, dobrej, uważnej obecności -jest przeklinane.
Przeklinanie aktywne to: podkreślanie zła – wylewanie pretensji , ciągłe narzekanie, że dziecko jest, jakie jest, obwinianie, okazywanie niezadowolenia, krytykowanie, etykietowanie, wciskanie dziecka w rolę, wyzywanie: „Niegrzeczny jesteś!”, „Jesteś bez serca!”, „Czy ty w ogóle nie myślisz?!”, „Chyba jesteś nienormalny!”, „Pan Bóg mnie tobą pokarał!”, „Po co się urodziłeś?”, „Wy szatany, diabły wcielone!”, „Na tobie jak zwykle nie można polegać, zupełnie jak na twoim ojcu!”.
Życzenie zła – często pojawia się w złości, w bezsilności i frustracji: „Niech ci się wreszcie podwinie noga, to się nauczysz!”, „Nie uda ci się, to może zapamiętasz!”.
Przepowiadanie zła – często wynika z przekonania, że z dzieckiem jest coś nie tak, albo z lęku o dziecko i nieświadomego założenia, że świat jest zły: „Nic z ciebie nie będzie!”, ale też „Uważaj, bo się przewrócisz!”; może być też zapowiedzią kary, straszeniem, grożeniem: „Stłuc cię?!”.
Przeklinanie przekazem niewerbalnym to na przykład groźna, wykrzywiona twarz, ostry ton głosu; krzyk „na kogoś”, a nie „do kogoś”, w ogóle dużo krzyku i złoszczenia się, dużo płaczu (zwłaszcza, jeśli złość i smutek nie są zrównoważone innymi emocjami); odpychanie, szarpanie, bicie, nawet tzw. klaps; oddalanie się od dziecka, brak czasu, niedostępność emocjonalna, brak uwagi skierowanej na dziecko.
Przeklinanie myślą to „karmienie” swoich lęków o dziecko, ciągłe wyobrażanie sobie złych rzeczy, np. wypadków; przekonanie, że dziecko jest głównie ciężarem; przekonanie, że ono jest do niczego, że jest złe, że pewnie coś mu się nie uda („Tylko czekałam, aż coś stłuczesz!”).
Każde przekleństwo od rodzica dla drugiego rodzica jest też przekleństwem dla dziecka.
Pewnie nie jest to możliwe, żebyśmy tu, na ziemi, wyłącznie błogosławili – tak samo, jak nie jesteśmy w stanie w ogóle nie grzeszyć. Dlatego wszyscy prawdopodobnie trochę błogosławimy, trochę przeklinamy.
Gdzieś jest jednak granica, poza którą dziecko jest ogólnie rzec biorąc błogosławione – chodzi i o ilość, i o ciężar błogosławieństw i przekleństw, które do niego płyną od rodziców i od innych osób.
Błogosławienie, i przeklinanie zaczyna się wewnątrz nas: w myślach, w przekonaniach, w nastawieniu, w sercu. Jeśli nauczymy się błogosławić słowami albo robić dziecku znak krzyża na czole, a w naszym sercu będzie przekleństwo — dziecko wyczuje fałsz i nie zostanie pobłogosławione. Nieraz jednak jest tak, że rodzic pod wpływem wypowiadanych przez siebie trochę na siłę słów albo wykonywanych sztucznie gestów powoli zmienia swoje nastawienie i zaczyna naprawdę błogosławić.
Rodzice powinni mówić dziecku: „Kocham cię”, „Lubię cię”, „Jesteś Kochany taki, jaki jesteś” i w ten sposób przekazywali dziecku: „Jesteś OK, jesteś godny miłości i sympatii, więc jesteś dobry”. Poza tym dobrze, żeby zauważali i podkreślali pozytywne konkrety: „Podobało mi się, jak…”, „Podziwiam w tobie…”, „Ale ci się udało…!” itp.