Co zrobić gdy mam roztargnienia na modlitwie?
Nie wyobrażam sobie chrześcijanina, który kochając Pana Boga i chcąc naśladować w swoim życiu Jezusa Chrystusa nie spotykałby się z Nim na modlitwie.
Warunki dobrej modlitwy
Dla człowieka wiary modlitwa jest pokarmem. Zawsze pozostaje spotkaniem, w którym człowiek, jak pisze św. Klara z Asyżu, wznosi duszę do blasku chwały i przykłada serce do obrazu Boskiej istoty. Modlitwa jest obecnością sługi przed Panem. Stąd, aby była pełną obecnością, muszą być spełnione pewne warunki. Do najważniejszych z nich należą: właściwe wewnętrzne nastawienie, otwarte serce, pragnienie i świadomość spotkania z Najwyższym, przygotowanie miejsca, wyznaczenie czasu, wybranie właściwego rodzaju modlitwy.
Roztargnienia
Nawet, gdy o tym wszystkim pamiętamy i zapraszamy Ducha Świętego, by udzielił nam łaski dobrej modlitwy, przychodzą chwile, w których nasza obecność w spotkaniu z Panem Bogiem staje się tylko zewnętrznym aktem. Dzieje się tak przede wszystkim w momencie roztargnienia.
Wielu modlących się ludzi opisuje to następująco: odmawiam różaniec lub inną modlitwę i nagle stwierdzam, że moje usta mówią, ale myśli dotyczą czego innego. Jestem obecny ciałem, ale nie duchem, sercem, umysłem…
Najczęstszym źródłem roztargnień jest hałas dnia codziennego, który nieustannie dźwięczy w naszych uszach – film minionych wydarzeń emitowany na ekranie pamięci. Źródłem utraty obecności przed Panem może być również wyobraźnia błąkająca się po zakamarkach życia w poszukiwaniu szczęścia bądź ucieczki przed strachem. W tej całej gamie przeżyć wewnętrznych pojawiają się też pragnienia, żądze i pokusy, które – jak się nagle okazuje -stoją przed naszymi oczyma niczym rzymskie kolumny, nie pozwalając na pełną obecność w spotkaniu.
Jak sobie z tym radzić?
„Gwałt” duchowy
Noszę w pamięci obraz modlitwy Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Ewangelista Łukasz opisując to wydarzenie wskazuje na postawę Zbawiciela. Jezus padł na kolana i modlił się wypowiadając szczere słowa do Ojca. Im większa była Jego udręka, tym usilniej się modlił, „a Jego pot był jak krople krwi, sączące się na ziemię”. Co za zaangażowanie! Jezus jest cały obecny w spotkaniu z Ojcem! Jest to postawa wręcz „gwałtu” duchowego. Aby ją lepiej zrozumieć, przyjrzyjmy się zachowaniu św. Franciszka z Asyżu podczas modlitwy.
Franciszkowa walka z roztargnieniami
Tomasz z Celano w drugim życiorysie św. Franciszka opisuje jego walkę z roztargnieniami.
Biedaczyna z Asyżu, kiedy uległ podczas modlitwy roztargnieniom, uważał, że ciężko zgrzeszył, dlatego zaraz z tego się spowiadał i czynił pokutę. Gdy pewnego razu się modlił, jego uwagę przyciągnęło misternie zrobione przez niego naczyńko; wtedy zniszczył je mówiąc:
„Wstyd, byśmy w czasie modlitwy, kiedy rozmawiamy z Wielkim Królem, zbaczali na bezdroża nędznych rozproszeń”. Ile w tym Franciszkowych słów, a ile Tomaszowej interpretacji nie nam oceniać.
Dla nas ważna jest postawa wobec problemu roztargnień. Oto droga postępowania po rozproszeniu na modlitwie: uznanie rozproszenia za grzech, wyznanie na spowiedzi, czynienie pokuty i odizolowanie na modlitwie od wszystkiego, co może sprowadzić rozproszenie.
Ćwiczenie duchowe
Mając to wszystko na uwadze proponuję ćwiczenie duchowe, które nazwałem „Powrót do obecności”.
Kiedy w czasie modlitwy zauważymy, że roztargnienie oderwało nasze myśli od spotkania z Bogiem, pierwszym krokiem, który powinniśmy uczynić, jest przerwanie tego stanu. Zwykłą decyzją woli, bez pośpiechu, spokojnie, przerywamy niechciane myśli, a następnie uświadamiamy sobie intencję, która kierowała nami przy podejmowaniu modlitwy. Tę świadomość uzyskujemy odpowiadając na kilka krótkich pytań:
Co chciałem teraz robić?
Przed kim stoję (klęczę, siedzę)?
W jakiej intencji podjąłem modlitwę? Dlaczego moje myśli nie są przy Panu?
Co jest tego źródłem?
Mając już odpowiedzi na te pytania, zbieramy razem wszystkie myśli, które spowodowały nasze roztargnienie i ofiarujemy je Jezusowi, prosząc o ich przemianę tak, aby stały się miłe samemu Panu. Następnie wyznajemy na modlitwie przed Bogiem swoją słabość, która oderwała nas od pełnego spotkania z Nim i czynimy duchowy akt miłości, w którym na nowo przykładamy serce do obrazu Boskiej istoty.
W ten sposób nasza obecność na modlitwie staje się znowu żywym i radosnym obcowaniem z Bogiem.
Kiedy roztargnienia się powtórzą, bez wahania powtarzamy to ćwiczenie. Po pewnym czasie zauważymy, że nasza modlitwa jest pełniejszym spotkaniem z miłującym Bogiem. Przez wdrażanie się w to ćwiczenie będziemy coraz rzadziej – jak pisze Tomasz z Celano – ulegali owym „muchom”.
PYTANIA ZWIĄZANE Z ROZPROSZENIEM NA MODLITWIE
Czym są rozproszenia na modlitwie?
Każda modlitwa powinna rozpoczynać się od stanięcia w Bożej obecności, a trwanie w tej świadomości jest istotą modlitwy.
Czym jest więc rozproszenie? Rozproszeniem na modlitwie jest wszystko to, co odrywa moje serce od Pana Boga.
Nieprzyjaciel jeśli przegrał bitwę o modlitwę, przystępuje do ataku na jej jakość i tutaj, niestety, często odnosi duże zwycięstwa. Sercem modlitwy jest obecność przy Bogu. Zły duch więc próbuje odwrócić naszą uwagę od Boga, zniszczyć moją świadomość trwania przy Nim, jeśli to mu się uda wówczas ulegamy rozproszeniom, a modlitwa staje się martwym słowem, jak ciało bez serca.
Czy modlitwa pełna rozproszeń jest ważna?
Trzeba też wiedzieć, że rozproszenia nie zawsze szkodzą modlitwie, one mogą nawet – podnosić jej wartość.
Wyobraź sobie, że rozmawiasz z kimś i nagle do ciebie dzwoni telefon. Wyciągasz komórkę i od razu wyłączasz wracając do rozmowy. Jak się czuje rozmówca? Rozmówca poczuje się ważny i “zapunktujesz” przez to, że wybrałeś rozmowę z nim, zamiast z tą osobą, która dzwoniła. Gdyby jednak sytuacja była taka, że rozmawiasz z kimś, dzwoni telefon, a ty odbierasz go i ignorujesz pierwszego rozmówcę, to jak on się czuje? Chyba niezbyt będzie mu miło, widząc, że wyżej cenisz rozmowę telefoniczną niż spotkanie z nim. Podobnie jest z rozproszeniami, same w sobie nie są złe, mogą one podnieść wartość naszej modlitwy, kluczem jest jednak to, co my z nimi robimy, gdy przychodzą.
Dlaczego tak trudno mi się skupić i modlić?
Nieprzyjaciel doskonale wie, jak wiele traci, a jak wiele my zyskujemy, gdy spędzamy czas z Bogiem, stąd używa dosłownie wszelkich możliwych środków, aby moją uwagę od Boga odwrócić. Tak naprawdę, walka duchowa na modlitwie jest dobrym znakiem, bo jeśli zły duch nie daje nam spokoju, to znak, że nasze serce nie należy do niego.
Jak mawiał pewien święty, że jeśli słyszysz odgłos broni i ponosisz trud walki, to się ciesz, bo to znaczy, że twoje miasto jeszcze nie jest zdobyte przez nieprzyjaciela.
Czy ma sens modlitwa w której świadomie ulegam rozproszeniom?
Im bardziej świadomie i dobrowolnie ulegam rozproszeniom i z własnej woli trwam w nich, tym mniej czerpię z modlitwy. Wtedy nasza modlitwa nie to, że nie ma wartości, ma, bo zawsze jest to ofiara z mojego czasu, który dałem Bogu, jednak jest różnica w otrzymaniu 1% zamiast 100% łask które Bóg chciał mi ofiarować na modlitwie. Nie jest to wina Boga, który nie chce dawać, ale moja, bo nie chcę przyjmować, ponieważ aby coś od kogoś odebrać, trzeba się z tym kimś spotkać.
Czy rozproszenia na modlitwie to grzech?
Grzech jest wtedy, gdy czynimy coś świadomie i dobrowolnie, jeśli rozproszenia przychodzą niezależnie od nas to nie ma tutaj żadnej winy i grzechu. Problem bowiem nie jest w rozproszeniach, ale w tym co my z tymi rozproszeniami i roztargnieniami robimy. Jeśli na nich się świadomie i dobrowolnie zatrzymuję, ignoruję Pana Boga i zamiast być z Nim, to odstawiam Go na bok, to wtedy można już zacząć mówić o winie. Jak się poczułby ktoś, do kogo przyszedłeś na spotkanie, ale świadomie i dobrowolnie zajmujesz się czymś innym ignorując tę osobę? Modlitwa jest takim właśnie spotkaniem z Osobą, z Bogiem.
Co robić jeśli po prostu nie chce mi się modlić?
Większość ludzi, gdyby modliła się tylko wtedy, gdy ma na to ochotę, to najczęściej by się nie modliła. O dobro trzeba walczyć, zło zazwyczaj przychodzi bez większego wysiłku – podobnie jest z kwiatami, żeby były piękne to trzeba je pielęgnować, chwasty natomiast rosną same. To, że modlitwa jest połączona ze zmaganiem się ze sobą, nie ulega wątpliwości, ale im większa bitwa tym większe zwycięstwo.
Modlitwa zakłada wysiłek oraz walkę przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela. Walka modlitwy jest nieodłączna od „walki duchowej”, koniecznej do stałego postępowania według Ducha Chrystusa: modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ żyjemy tak, jak się modlimy – Katechizm Kościoła Katolickiego (2752).
Głównym błędem jest zaprzestanie modlitwy z powodu braku ochoty, a to właśnie wtedy najbardziej jej potrzebujemy.
Gdy organizm fizyczny jest chory i ma wysoką temperaturę, wtedy nie ma ochoty jeść, ale czy to znaczy, że tego pokarmu nie potrzebuje? Właśnie wtedy jest on najbardziej potrzebny, żeby mieć siłę do walki z chorobą.
Podobnie jest z organizmem duchowym, to że nie mam pragnienia modlitwy nie znaczy, że jej nie potrzebuję, zazwyczaj bowiem jest zupełnie odwrotnie – potrzebuję jej najbardziej.
Warto trzymać się stałych praktyk modlitewnych nie tylko wtedy, gdy przychodzi mi to z ochotą i łatwością, ale też, a nawet przede wszystkim, gdy przychodzi to z trudem i zmaganiem.