Moc oddania przez kapłana parafii pod działanie Ducha Świętego
Kiedyś byłem w miejscowości Clairefontaine na granicy Belgii z Luksemburgiem. Tam są trochę takie górki jak w Beskidach, a w nich piękny kościółek i dom rekolekcyjny sercanów.
Była niedziela i mamy mieć mszę świętą w kościele parafialnym. Patrzę przez okno pokoju na parking, a tam fuli samochodów, luksusowych samochodów. Myślę: „Nieźle. To pewnie jak w polskich górach, pomimo że to Europa Zachodnia, to ludzie w górach walą drzwiami i oknami do kościoła”.
Idę do kościoła, patrzę, a tu dwie babcie w pierwszej ławce i poza tym kościół pusty Myślę: „Gdzie są ci ludzie?”. Wiecie, gdzie oni byli? Biegali w parku obok. Styczność z kościołem mieli taką, że zostawiali samochody na kościelnym parkingu.
Po raz pierwszy byłem w tym Clairefontaine na zakończenie rzymskich studiów, z całym rocznikiem księży, było nas ponad pięćdziesięciu sercanów z całego świata: żółtych, kolorowych, białych, czerwonych. Tam jest pierwsze kolegium sercanów poza Francją.
Kiedy zobaczyłem nędzę duchową tego miejsca, tych biednych zakonników, którzy już chyba nie wierzą w to, że Bóg istnieje, bo ich tak ta Europa Zachodnia przytłoczyła, to że dwie babcie przychodzą od czterdziestu lat i oprócz nich nikt inny, ten smutek, ten brak wiary, to umieranie, to myślałem, że mi serce pęknie.
W takim nieokrzesanym, młodzieńczym zapale poszedłem do tego parku, w którym oni biegali.
Wcześniej sobie spisałem taką modlitwę o wylanie Ducha na tę ziemię. Żeby Bóg coś zrobił, żeby tę ziemię odmienił, żeby ci ludzie na nowo wyznali Jezusa jako Pana i Zbawiciela, żeby Go przyjęli do swojego życia, żeby na tym miejscu znowu została ogłoszona chwała Boża.
Stanąłem w lesie, wykopałem dziurę pod drzewem. Trzymałem kartkę z tą modlitwą, potok płynął, ludzie biegali, a ja po polsku krzyczałem w niebo: „Niech zstąpi Duch Twój, niech zstąpi Duch Twój i odnowi tę ziemię. Niech znowu Europa przyjmie Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela”.
Sam nie wierzyłem, że to zrobiłem. Patrzyli na mnie jak na idiotę, biegali cały czas. Zwinąłem tę karteczkę, wrzuciłem do tej dziury, zasypałem ziemią, włączyłem GPS-a w komórce i spisałem współrzędne, gdzie to zostawiłem. Szaleństwo po prostu.
To pokazuje, w jakiej byłem desperacji. Wróciłem do Polski. Minęło parę miesięcy. Dostaję maila z zaproszeniem na rekolekcje dla wspólnot odnowy charyzmatycznej z całej Europy.
Gdzie? Do Clairefontaine. Czujecie klimat?
Niecały rok po tym, kiedy wołałem, żeby Duch Święty tam zstąpił, stoję w tej kaplicy przed kilkudziesięcioma charyzmatykami, którzy wołają: „Jezus jest Panem”. Chwała Boża jest ogłaszana w tamtym miejscu. Opowiedziałem im o tym. Oni ryczeli jak bobry. Zrobiliśmy pielgrzymkę, miałem współrzędne, poszliśmy pod to drzewo. Wyciągnąłem tamtą butelkę, jeszcze raz ogłosiliśmy tam chwałę Bożą, odczytaliśmy tę modlitwę. Wkrótce znowu tam jadę na te same rekolekcje, a byłem tam już trzy razy. Od tamtego momentu, kiedy tę modlitwę wykrzyczałem pod tym drzewem, co roku jeżdżę do Clairefontaine na rekolekcje i głoszę tam Słowo Boże. Tak Bóg nas wysłuchuje.
ŚWIADECTWO KS. MICHAŁA OLSZEWSKIEGO SCJ